niedziela, 25 stycznia 2015

Nudynudynudy!

Mam na ten tydzień tyyyyyyyyle nauki, że aż nie wiedziałam czego się NIE czepić najpierw... Naolejowałam więc włosy sezamkiem (♥)




...wtarłam rzepę (na szczęście to już końcówka)


Posiedziałam z tym na głowie usiłując się nie udusić, a następnie po raz pierwszy użyłam szamponu z Gliss Kura...



...a dokładniej duetu z Gliss Kura. ☻


Mokre włosy popsikałam serum Babuszki Agaffi... ;)



Potem zrobiłam kok na twisterze i tadaaam!



Włosy są mięciutkie, błyszczące, ładnie się układają - ten mix kosmetyków był strzałem w 10! ;)



wtorek, 6 stycznia 2015

Porównanie ;)

O włosy zaczęłam dbać chyba w sierpniu 2013r. Na początku był to wielki szał i kupowanie WSZYSTKIEGO co polecano na blogach. Po pewnym czasie dopiero zaczęłam się uczyć co moje włosy lubią a czego lepiej unikać. Nie trafiało się dużo bubli kosmetycznych, najgorzej wspominam przygodę z Garnierem AiK. Włosy wyglądały po nim okropnie, dla  mnie do dotychczas najgorsza odżywka. 
Przez cały ten czas włosy baaaaardzo się zmieniły, a przez ostatnie pół roku szczególnie. Od zawsze pamiętam, że były proste, aż tu nagle zmieniły się w fale. Myślałam, że to chwilowy kaprys, bo zmiana klimatu i całkiem inna dieta różnie wpływają na organizm. 


Po powrocie do Polski włosy się zbuntowały, stały się suche, bardziej łamliwe i końcówki szybko się niszczyły... Do tego brak czasu, a raczej brak chęci do pielęgnacji poskutkowały znacznym pogorszeniem stanu włosów... Podejrzewałam różne przyczyny, ale nie wpadłam na to, że włosy stały się falami. Dopiero całkowita zmiana pielęgnacji i cięcie pokazały ich falowaną stronę. ;)
Małe podsumowanie:

Włosy w lutym 2014r. 
Zniszczone, rozdwojone końcówki, mnóstwo "białych kuleczek", włosy dużo jaśniejsze, delikatniejsze i bardziej zniszczone. PROSTE.



Styczeń 2015r.
Grubsze, ciemniejsze, bardziej błyszczące, brak rozdwojeń, zniszczeń. Nawilżone, zdrowsze. FALOWANE. ;)


Oczywiście fale  jak na zdjęciu powyżej same z siebie się nie zrobią, trzeba im pomagać. U mnie sprawdza się tylko kok na twisterze na noc. Po koczku niby też są OK, ale nie o tak efekt mi chodzi. ;)



Trolololo, chyba jestem sezamkiem. ♥

niedziela, 4 stycznia 2015

Nie było mnie tu długo. Bardzo długo i uważam, że o wiele ZA długo. Głównym powodem była szkoła i brak czasu na prowadzenie bloga, chociaż muszę przyznać, że brakowało mi go. :)
Jednym z wielu powodów był też "kryzys włosowy", czyli brak chęci do dbania o włosy, ich niezbyt dobry stan... Brak chęci do czegokolwiek, tak mogę to podsumować. :)

Co zmieniło się u mnie? Hm... Dwa razy podcinałam włosy. Chociaż na dobrą sprawę trzy razy. Dwa cięcia nie były planowane, bo mój kochany kolega z klasy postanowił pobawić się w fryzjera i uciąć mi nożyczkami kucyka. Potem musiałam je wyrównać, więc poszło parę cm i ostatnie ścięcie miało miejsce 30 grudnia 2014r. Włosy zostały według mnie ścięte za dużo, wycieniowane są za mocno, ale większość osób mówi, że różnicy nawet zbyt dużej nie widać, tylko końcówki są zdrowsze. :)

Podczas przerwy od bloga zakupiłam i zużyłam duużo kosmetyków, postaram się niedługo je opisać.
Wiem, że włosy zmieniły się, częściej falują, zauważyłam, że pasuje im olej sezamowy i bogata pielęgnacja. Poniższe zdjęcie jest dzisiaj, po dość mocnym dokarmieniu ich kosmetykami. Najpierw naolejowałam je sezamkiem i nałożyłam glicerynę na końcówki, po paru godzinach dodałam olej kokosowy, potem kallosa czekoladowego i poszłam z tą mieszanką do sauny. Umyłam włosy mydłem cedrowym, nałożyłam maskę NV i kallosa czekoladowego i znów poszłam do sauny. Zmyłam wszystko, włosy wyschły naturalnie, zabezpieczyłam włosy jedwabiem CHI i spryskałam złotym Gliss Kurem. Na noc zawinęłam je w koczek i rano wyglądały tak:


Taaak, oczywiście nie umiem siedzieć prosto :D
Włosy nie są układane, żyją swoim życiem ;)