Nadeszły wakacje, więc czasu i chęci automatycznie ma się więcej. Wracam do bloga, bo brakowało go trochę. Przez te 5 miesięcy mojej nieobecności nakupiłam duuuuużo kosmetyków, więc moje zapasy nadal są spore. Najbardziej dziwi mnie to, że w dalszym ciągu nie zużyłam czarnego mydła. Używam go bardzo często, ale w opakowaniu jest ponad połowa produktu. Chyba muszę pobawić się w Świętego Mikołaja i porobić trochę odlewek, bo nie jestem w stanie go zużyć, a nie chcę, żeby się zepsuło. Ktoś chętny? :)
Trochę przydługi wstęp, ale postaram się wreszcie przejść do sedna. Moja "Niedziela dla włosów" niestety nie odbyła się w niedzielę, lecz w piątek i sobotę. Przez 2 miesiące nie miałam prawie w ogóle czasu na olejowanie włosów, więc przez wakacje muszę to nadrobić. Tym razem postanowiłam spróbować czegoś nowego, bo zawsze olejowałam włosy na sucho, a potem emulgowałam je jakąkolwiek maską. Serum olejowe chodziło za mną od dłuższego czasu, ale jestem strasznym leniem i na dodatek nie miałam odpowiedniej buteleczki z atomizerem, która byłaby odpowiednia do moich niecnych eksperymentów.
Do butelki, w której były jeszcze resztki niebieskiego spray'u Gliss Kur dolałam około 50ml wody, glicerynę (nie wiem ile :d), łyżkę oliwy z oliwek, niewielką ilość olej
ku z pestek migdałów oraz żelu aloesowego. Nie jest to żaden przepis, produkty wybierałam losowo. Atomizer w butelce bardzo ułatwił nakładanie tego serum, ale trzeba uważać, żeby nie zachlapać całej łazienki, bo na takiej olejowej mieszance można się łatwo pośliznąć (sprawdzone info :D). Końcówki dodatkowo dostały dużą dawkę oliwy z oliwek, bo ostatnio zaczęły się puszyć. Włosy związałam frotką i poszłam spać.
W sobotę rano o 12 nałożyłam na skalp wcierkę Dżoanę Rzepę (śmierdzi strasznie, jakby coś w środku zdechło i tam zostało, więc rzadko jej używam)...
...a na długość maskę BingoSpa do włosów tłustych i zniszczonych.
Spryskałam włosy jeszcze parę razy moim nowym serum i znów zawinęłam je w koczka. Około godziny 17 umyłam je czarnym mydłem, a po umyciu nałożyłam na skalp i długość odżywkę Natura Siberica "Objętość i nawilżenie".
Włosy w trakcie spłukiwania były baaaaardzo gładkie i miękkie. Po umyciu zabezpieczanie jedwabiem CHI, potem wysuszyłam je na szczotce i...
....i to zdjęcie idealnie pokazuje, jak moje włosy reagują na suszarkę. Za każdym razem wyglądają okropnie, są sztywne, matowe i wyglądają jak koń po westernie... :D
Każde włosy mają lepsze i gorsze dni, a wrzucanie samych idealnych zdjęć, z idealnie ułożonymi włosami, idealną pozą, idealnym makijażem i strojem to tak jakby... Oszukiwanie. :) Na co dzień nie wyglądam jak gwiazda Hollywood, więc nie będę takiej udawać. :)
Edit: dla porównania wrzucam zdjęcie (robione w poniedziałek), na którym włosy wyglądają dużo lepiej. ;)
Całkiem nieźle, brzydulo :*
OdpowiedzUsuńWłosy wyglądają fajnie, może tylko nieco im blasku brakuje :) Ale imponująca długość!
OdpowiedzUsuńMoje z kolei źle wyglądają gdy wysychają bez użycia suszarki :D
No właśnie o to chodzi. Suszarka pozbawia je blasku całkowicie, a jak wysychają one naturalnie to są dużo gładsze i o wiele ładniej się błyszczą. :)
UsuńZazdroszczę długości :):*
OdpowiedzUsuńTwoje też nie są krótkie i na dodatek wyglądają na bardzo zdrowe. Ani się obejrzysz i będą dłuższe niż moje. :D
UsuńWłosy prezentują się ślicznie. Ciekawi mnie ta wcierka Joanny ale zapach mnie przeraża :)
OdpowiedzUsuńZapach jest straszny, ale to kwestia gustu. W każdym razie ja po jej użyciu siedzę przy otwartym oknie. :D
UsuńJaka długość! *.* masz cudowne włosy! Naprawdę bardzo mi się podobają!
OdpowiedzUsuńWłosy jak marzenie !
OdpowiedzUsuńMoje włosy wyglądają identycznie po suszarce.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie *.*